Jak mam zachwalać miejsce (i miejscem nazywam cały region), którego istnienie najchętniej ukryłabym przed całym światem po to tylko (i aż!!!), aby tak magicznym i urokliwym pozostało na zawsze – jak w chwili obecnej?
Podlasie to jakby podróż w czasie. Nie 10 – 20 lat, ale całe epoki wstecz. W pozytywnym znaczeniu. Trochę mickiewiczowski klimat rodem z Pana Tadeusza – te wszystkie domy z kolorowymi okiennicami i kwitnącymi malwami tuż pod oknem na wyciągnięcie ręki. I studnie w przydomowych ogródkach.
Podlasie to też kulturowe – religijne fusion. Katolicy to zdecydowana mniejszość (co już samo w sobie budzi zdziwienie w naszym tak katolickim kraju). Ilość cerkwi zadziwia. Najmniejsza nawet wioseczka ma dostojnie wznoszące się zabudowania cerkiewne. Urzekające. I Tatarzy polscy wraz ze swoją tożsamością, religijnością i kulturalnością… Fenomen. I kultura żydowska.
Nie chcę zachwalać konkretnych miejsc, bo każdy czerpie przyjemność z innych drobiazgów. Zaglądałam do najmniejszych wioseczek nie zaznaczonych nawet na mapie, a szerokim łukiem omijałam miasteczka (mimo, że małe, zawsze jednak miasto). I warto było.















