Generalnie będąc w Hoi An odnoszę wrażenie, że panuje tu jedna wielka „happy hour” – u krawca, u ulicznego sprzedawcy placków bananowych, w każdym sklepiku z pamiatkami, w każdej knajpce i nawet na rynku ;-) „Happy hour ” słyszy się 100 razy na minutę po czym już nie jesteśmy happy tylko nie czuli ;-) Jednak Hoi An to piękne miejsce – bardzo romantyczne i urokliwe, szczególnie po zachodzie słońca kiedy zaczynają palić się latarnie i lampiony. Jest to ta chwila i to kiejsce, kiedy chce się być z kimś bliskim sercu… <3
In general I could describe Hoi An as a „happy hour” town. At the tailor, on the street, in each and single restaurant or suvenir shop there’s constant happy hour! After hearing „happy hour” for 100 times per second you’re not happy any more just deaf.. However, Hoi An is a charming and very romantic – especially after sunset when all the lights and lampions are on – this is one of the moment and the place when you actually would like to hold the hand sombody you love… <3
Raz jeden odważyłam się włączyć do ruchu drogowego rowerem. Taka jazda to istne szaleństwo!!! Jedna zasada – liczę się ja, jestem najważniejsza ehhehe Mialam prawie 3 zderzenia czołowe + z niedowierzaniem patrzylam na jadących pod prąd!!! Ale warto bylo. Widok Morza Południowo chińskiego bezcenny;-)
Just once I acrually made myself to cycle and actually be on the road! Madness!!! Almost 3 accidents!!! There ate mo rules besode one – I’m most important on the road!!!! Anyway it was worth as view on the shore of the Shouth chine see – priceless!!!
I na zakonczenie kilka selfie ;-)
Just to the end few selfie ;-)