Jutro, tak dla odmiany, znowu jadę sobie.Tym razem czeka mnie ok 4-godzinna (jeśli nie będzie opóźnienia) podróż moimi ulubinymi pociągami PKP (!) Jest to naprawdę ostatnia opcja, którą wybieram… Zaczęłam się jednak zastanawiać, czy te PKP faktycznie są takie złe? Jak pamiętam z czasów studiów zimą bywało zimno za to w czasie największych upałów ogrzewanie chodziło na maksa, opóźnienia sięgają kilkuset minut (w różnych częściach świata czas postrzegany jest na różne sposoby), ale czy to czyni PKP słabym środkiem komunikacji? W sumie w Egipcie w nocnym pociągu było tak zimno, że poszły w ruch wszystkie ciepłe ubrania (których zresztą zbyt dużo nie było w torbie niestety), chustki, skarpetki, itp.

Takim też w sumie oczywistym środkiem komunikacji jest samochód. Road trip jest extra – jest wygodnie, jest się niezależnym, można dojechać wszędzie tam, gdzie się chce. Jednak taka przejażdżka samochodem może dostarczyć nie lada emocji. Do dziś mam stany lękowe, gdy jakiś samochód chce wyjechać na mój pas z podporządkowanej – takie małe doświadczenie prawie stłuczki z Rumunii. W Rumunii inną ciekawostką były ronda – wszędzie i na każdym kroku. Ponadto Rumunia dostarcza jeszcze wielu innych wrażeń w trakcie jazdy m.in. mnogość furmanek na drodze lub żywego inwentażu :)



Będąc w temacie samochodów. Te, nie co większe bywają również fenomenalnym środkiem transportu – lub przewozu i towarów i ludzi. W Meksyku udało mi się uchwycić całą rodzinkę. Z kolei w Turcji wracając z Kapadocji złapaliśmy ciężarówkę na stopa. Na początku było fajnie – powietrzny surfing, ciasteczka, kanapeczki i przyjemne lenistwo. Gorzej, gdy zaczął padać deszcz….



A skoro już o dużych pojazdach mowa to nie można zapomnieć o autobusach. Dle mnie do dziś przejażdżka 2 poziomowym autobusem w Anglii to przeżycie ;-)

Ale absolutnym hitem są dla mnie autobusy nocne w Wietnamie. Ma się swoją własną leżankę. Kocyk. Woda mineralna. Jedyny mankament to wielkość leżanek dostosowanych do wzrostu ludności lokalnej. W sumie ja mieściłam się na styk ;-)
Małe busiki też bywają fascynujące – chyba w każdej części świata. I mają kilka cech wspólnych: olśniewają ozodobami; często drzwi bywają otwarte – dla lepszej wentylacji – mimo, że na liczniku spora ilość kilometrów na godzinę :); są znacznie bardziej pojemne niż wskazywałaby specyfikacja w karcie pojazdu.


A jeśli chodzi o możliwości przewozowe to chyba zdecydowanie dla mnie króluje Azja i skutery. Tam nie ma ograniczeń – no chyba, że wyobraźnia stawia nam limity ;-) Dla mnie najbardziej niesamowitą przejażdżką była podróż z na tylnym siedzisku z moim dużym plecakiem na plecach, małym przed sobą i torbą podręczna w ręku…


Zdecydownym faworytem jest jednak tuk-tuk. Wsytarczająco mały by omijać korki, jednak na tyle duży, aby nie wypaść (chociaż utrata równowagi i balansu jest bardzo prawdopodbna) a napęd silnikowy daje odpowiedni poziom nawiewu w upalny dzień ;-) Same superlatywy :-) Osobiście uwielbiam ;-)


Uwielbiam w sumie każdą formę tramsportu wodnego – od promów i statków, poprzez wszelkie łódeczki (nawet te przeczące prawom fizyki co do ich słusznośici utrzymywania się na wodzie :) ) oraz inne alternatywne sposoby podróży wodnych :)









Nie za bardzo lubię podróżować na zwierzętach – czuję się jakoś nie pewnie ;-) Ponadto po jeździe na wielbłądzie i obiciu sobie ud – mam uraz już nie tylko psychiczny.

Zdaję sobię sprawę, że przede mną jeszcze sporo róznych atrakcji, przygód i niewygód związanych z samą podróżą. Np. nigdy jeszcze nie jechałąm różową limuzyną – takie atrakcje są niezwykle popularne w Meksyku na 16’ste urodziny ;-)

Może limuzyna jeszcze przede mną, ale przynajmniej woziłam się taczką ;-)
